Kategorie
Kosmologia

Cudowna inżynieria

Cudowna inżynieria

Mieszkam w samym sercu gór. Nie tak dawno temu miałem okazję wspiąć się na jeden z mniejszych szczytów, znajdujący się tuż nad linią drzew. Kiedy już tam dotarłem, usiadłem i jedząc posiłek, obserwowałem piękny krajobraz. Nagle przyszło mi do głowy przedziwne pytanie: jakim cudem znalazły się tu te wszystkie drzewa? Drzewa iglaste porastały zbocza wszystkich gór w zasięgu wzroku, sięgając niemal do szczytów. Jakim cudem tyle nieruchomych drzew wspięło się po tych stromych zboczach?

W drodze powrotnej, zastanawiając się dalej nad tą kwestią, zauważyłem grupkę pędzących wiewiórek, które przenosiły szyszki sosnowe. Nagle odpowiedź okazała się oczywista. Wiewiórki transportowały nasiona wyżej. Ciekawa sprawa. Każdą górę pokrywały drzewa. Przenosząc nasiona w wyższe partie gór, wiewiórki w znacznym stopniu powiększyły swoje środowisko naturalne. W rzeczywistości, jeśli przez środowisko naturalne wiewiórek rozumiemy obszar, na którym mogłaby przetrwać ich populacja przed przenoszeniem nasion i niezależnie od tego, to nie jestem pewien, czy takie miejsce w ogóle istnieje. Siedlisko wiewiórek nie istnieje w sposób „naturalny” – samo z siebie. Istnieje, ponieważ zostało przez nie stworzone (wspólnie z wieloma innymi współistniejącymi gatunkami). W ten sposób rozwija się życie.

Największym wyzwaniem, przed którym stanie ludzkość w procesie przekształcania się w cywilizację typu II, a potem typu III, będzie przystosowanie warunków panujących na innych planetach do naszych potrzeb. Będziemy zmuszeni to zrobić, ponieważ środowiska przyjazne życiu są naturalnym produktem aktywności istot żywych. Gdy będziemy zdobywali kosmos, istnieje małe prawdopodobieństwo, że znajdziemy miejsca idealnie odpowiadające naszym zapotrzebowaniom. Zamiast tego, podobnie jak życie i gatunek ludzki czyniły od zawsze na Ziemi, będziemy musieli ulepszać naturalne środowiska, które napotkamy, by stworzyć świat, jaki chcemy. Proces modyfikacji innych planet nosi nazwę terra-formowania.1-3

Dla niektórych pomysł terraformowania innych planet jest herezją – zabawą w Boga. Są i tacy, którzy widzą w tym procesie dzieło najpełniej dowodzące boskiej natury ludzkiego ducha – czego najwyższym wyrazem byłoby wskrzeszenie martwej planety. Osobiście wolę nie rozważać tych kwestii od strony teologicznej. Gdybym jednak był zmuszony, zapewne stanąłbym wśród zwolenników tej drugiej grupy, a nawet posunąłbym się jeszcze dalej. Powiedziałbym, że niezdolność do terraformowania świadczyłaby o niemożności pełnego spełnienia się naszej ludzkiej natury oraz o unikaniu ciążących na nas zobowiązań – jako na członkach wspólnoty istot żywych.

To oświadczenie może się wydać skrajne, ale stoi za nim historia obejmująca ponad 4 miliardy lat. Dzieje rozwoju życia na Ziemi to zarazem kronika terraformowania – to dzięki terraformowaniu nasza Błękitna Planeta jest dziś tak wspaniała. Gdy powstała Ziemia, w jej atmosferze nie było tlenu, tylko dwutlenek węgla i azot, a ląd stanowiły bezwartościowe skały. Na szczęście Słońce świeciło wtedy z jasnością równą 70% dzisiejszej: gdyby wówczas jaśniało z tą samą siłą, co dziś, gęsta warstwa CO2 w atmosferze spowodowałaby wystarczająco silny efekt cieplarniany, by przekształcić naszą planetę w gorące, wrzące piekło, podobne do Wenus. Zanim jednak do tego doszło, zdążyły wyewoluować organizmy przeprowadzające fotosyntezę i przekształciły dwutlenek węgla z ziemskiej atmosfery w tlen, całkowicie zmieniając skład chemiczny na powierzchni planety. Dzięki temu nie tylko powstrzymały galopujący efekt cieplarniany, ale także umożliwiły powstanie tlenowców – organizmów, które używają układy oddechowe wykorzystujące tlen i które prowadzą energiczny tryb życia (choć pierwotny ekolog, walczący o utrzymanie status quo młodej Ziemi, mógłby uznać to za katastrofalny akt destrukcji środowiska naturalnego). Pojawienie się zwierząt i roślin pociągnęło za sobą dalsze modyfikowanie powierzchni Ziemi – stworzenia te opanowały lądy, wytworzyły glebę i radykalnie zmieniły klimat. Życie jest samolubne, więc nie powinno nas dziwić, że wszystkie zmiany, których dokonało, przyczyniły się do zwiększenia szans na przetrwanie organizmów żywych, rozszerzenia biosfery i przyspieszenia tempa ewolucji.

Ludzkość jest ostatnim adeptem tej sztuki. Już pierwsze społeczeństwa tworzyły systemy irygacji, siały zboża i rośliny uprawne, wyrywały chwasty, udomowiły zwierzęta i chroniły stada po to tylko, by zwiększyć aktywność w najlepiej nadających się do życia partiach biosfery. W ten sposób poszerzyliśmy część biosfery dostępnej dla naszego gatunku, co spowodowało rozmnożenie się populacji; tym samym zwiększyły się nasze możliwości modyfikowania natury na użytek człowieka, powodując dalszy wzrost populacji w tempie wykładniczym. Rezultatem tych działań było przekształcenie Ziemi w miejsce, gdzie dziś żyją miliardy ludzi, z których większość nie musi się już zajmować codzienną walką o przetrwanie i może teraz przyglądać się nocnemu niebu w poszukiwaniu nowych światów.

Krytykowanie tych przemian jako niszczących środowisko naturalne jest dziś w modzie. Wprawdzie mają one swoje tragiczne rozdziały, nie są jednak niczym innym jak kontynuacją i przyspieszaniem procesu, który doprowadził do stworzenia natury. Życie jest stwórcą natury.

Dziś żywa biosfera może się rozrastać i objąć całkowicie nowy świat: planetę Mars. Powstająca w wyniku tego posunięcia cywilizacja międzyplanetarna typu II będzie miała możliwość sięgnięcia jeszcze dalej. Ludzie, ze swoim rozumem i techniką, są jedynym tworem ewolucji, który może przenieść życie na inne planety, a w dalekiej przyszłości – również do innych systemów planetarnych. Niezliczona ilość istot żyła i umierała, żeby przemienić Ziemię w miejsce, w którym powstał w końcu gatunek obdarzony takimi możliwościami. Nadszedł czas, byśmy odegrali swoją rolę.

Rolę tę przygotowała dla nas trwająca 4 miliardy lat ewolucja. Ludzie są ambasadorami oraz nośnikami ziemskiego życia i kolonizując inne światy – najpierw Marsa, a potem pobliskie gwiazdy – będziemy zobowiązani zanieść na nie życie, wskrzesić je. W przeciwnym wypadku postąpimy wbrew naszej naturze.