Pozaziemski imperatyw
Ludzie są potomkami podróżników. Czterysta milionów lat temu nasi odlegli przodkowie porzucili środowisko wodne, w którym ewoluowali, by wyruszyć w świat znajdujący się ponad linią brzegu i skolonizować go. Jeśli się nad tym dobrze zastanowić, niezwykle było to, że owe istoty poświęciły bezpieczeństwo, jakie zapewniało im środowisko wodne, dla ryzykownego życia na lądzie. Ryby są doskonale przystosowane do życia w wodzie. W porównaniu z czołgającymi się stawonogami i mięczakami pod wodą wyglądają jak bogowie unoszący się swobodnie na płynnym nieboskłonie. Natomiast ryby wyjęte z wody – nawet te, które mają silne płetwy, pozwalające im poruszać się po piasku – są żałosnymi stworzeniami wystawionymi na niebezpieczeństwo utraty życia przez wysuszenie, uduszenie lub w wyniku ataku ze strony krabów albo innych niskich form życia.
Ale to właśnie na lądzie, poprzez bezpośredni kontakt ze światłem słonecznym temperatura ciał tych zwierząt wzrosła, pozwalając wyewoluować do istot stałocieplnych. Dzięki temu podniósł się poziom działalności i rozwoju ich mózgów w stopniu większym, niż gdyby istoty te zostały w wodach oceanu. Mimo że środowisko lądowe ma mniejszą powierzchnię niż oceany, jest ono znacznie bardziej różnorodne i oferuje lepsze możliwości indywidualnego, niezależnego rozwoju. Stawia także przed żywymi istotami większe wyzwania związane z szybkimi zmianami pór roku, klimatu i środowiska. A zatem na lądzie możliwości i siły sprawcze ewolucji były dużo większe i zachodziła ona znacznie szybciej. W ciągu 400 milionów lat, licząc od chwili, kiedy niektóre ryby opuściły ocean, ich towarzysze w wodzie niewiele się zmienili. Natomiast potomkowie emigrantów rozwinęli w drodze ewolucji nogi, skrzydła, pióra, futra, dalekowzroczne oczy, sprawne dłonie i mózgi.
Na lądzie można rozpalać ogniska. Na lądzie można też patrzeć w gwiazdy.
Z oceanu na ląd. Z Afryki na północ. Z Ziemi w przestrzeń kosmiczną. Przyszłości najlepiej służą nie ci, którzy pozostają z tyłu, by wędrować śladami innych, ale ci, którzy mają odwagę spojrzeć w nieznane, gotowi zaryzykować wszystko, by spróbować czegoś nowego.
Ludzka potrzeba odkrywania jest zatem jednym z naszych podstawowych narzędzi adaptacyjnych. Człowiekiem kieruje fundamentalna potrzeba sprawdzenia, co znajduje się po drugiej stronie wzgórza, dlatego, że tak robili nasi przodkowie, i dlatego, że dzięki temu istniejemy. Toteż jestem głęboko przekonany, że ludzkość wyruszy w kosmos. Gdybyśmy tego nie zrobili, nie bylibyśmy godni nazywać się ludźmi.
Jeśli chcemy stać się cywilizacją typu III, musimy dojrzeć. Przez dojrzewanie rozumiem pozostawienie daleko za nami dziecięcej samolubności i przemocy – charakterystycznych dla okresu dziecięcego naszego gatunku. Nie mam wszakże na myśli starzenia się. Musimy podtrzymywać i rozwijać naszą młodzieńczą ciekawość. Zwierzęta poszukują, kiedy są młode. Ludzie zaczynają poszukiwać wtedy, gdy dorosną. Kiedy zaprzestaniemy poszukiwań, umrzemy – najpierw duchowo, następnie cieleśnie. Jeśli mamy być żywymi jednostkami, cywilizacją czy gatunkiem, musimy chcieć poszukiwać coraz dalej i doświadczać czegoś nowego.
Podbój kosmosu nie będzie tani, a jego koszty będą liczone w jednostkach znacznie cenniejszych niż dolary. Szlak Oregon znaczyły groby. Podobnie nie wszystkie nasze kosmiczne misje zakończą się sukcesem. Kiedy jednak pragnie się poznać nieznane, ryzyko rośnie. Postęp nigdy nie był pozbawiony ryzyka.
Może kiedyś nadejdzie dzień, w którym ludzkość nie będzie potrzebowała wojen. Ale zawsze będziemy potrzebowali bohaterów.