Kategorie
Kosmologia

Spotkanie z ET

Spotkanie z ET

Dwa tysiące lat temu rzymski filozof Metrodoros, zastanawiając się nad problemem życia we Wszechświecie, zadał pytanie: „Czy sensownie jest zakładać, że na rozległym polu wyrośnie tylko jeden łan zboża, a w nieskończonym kosmosie jest tylko jeden żyjący świat?”. To dobrze sformułowane pytanie.

Wiemy, że Wszechświat jest żyznym miejscem. Jeszcze zanim pojawiły się teleskopy umożliwiające przyjrzenie się układom słonecznym podobnym do naszego, niektórzy, na przykład włoski humanista epoki renesansu Giordano Bruno, dopuszczali możliwość istnienia innych światów. Jeszcze dziesięć lat temu niedowiarkowie mogli udowadniać, że nasz system planetarny jest wyjątkowym zjawiskiem, ponieważ nie udało się zaobserwować żadnych innych. Jednak w latach dziewięćdziesiątych XX wieku odkryto kilkanaście pozasłonecznych układów planetarnych, udowadniając nie tylko istnienie innych planet, lecz również to, że procesy, które doprowadziły do powstania planet w Układzie Słonecznym, są rzeczą powszechną we Wszechświecie, prawdopodobnie nieodzownym elementem procesu formowania się gwiazd. Na ten temat można by powiedzieć znacznie więcej. Wystarczy jednak stwierdzić, że na podstawie obecnej wiedzy naukowej można śmiało zakładać, iż większość gwiazd ma systemy planetarne.

Skamieniałości, którymi dysponujemy, stanowią dowód na istnienie pierwotnych form życia już 3,8 miliarda lat temu – w czasach, które nastąpiły bezpośrednio po okresie bombardowań meteorytowych, nękających młody Układ Słoneczny. Niedawne poszlaki wskazujące na możliwość występowania życia na Marsie dawno temu (około 3,5 miliarda lat temu) dodatkowo potwierdzają hipotezę, że rozwój życia na planetach jest zjawiskiem rozpowszechnionym. Co więcej, cala historia rozwoju życia na Ziemi pokazuje jasno, że gdy raz się ono pojawi, ma stałą tendencję do zwiększania swojej komplikacji, aktywności i inteligencji. Innymi słowy, opierając się na tym wszystkim, co wiemy, życie i inteligencja powinny być rozpowszechnione w kosmosie. Biorąc pod uwagę, że nawet przy naszej obecnej stosunkowo prymitywnej technice jesteśmy w stanie opracować podstawy podróży międzygwiezdnych, korzystając z tego, co znamy i rozumiemy, oraz to, że rasy, które zrealizują tego rodzaju przedsięwzięcia, bardzo na tym skorzystają, wniosek narzuca się sam: prawie na pewno naszą Galaktykę zamieszkuje duża liczba cywilizacji zdolnych do lotów kosmicznych.

Kiedy uda nam się dotrzeć do gwiazd, mamy szansę się z nimi spotkać.

Gdzie oni są?

W naszej Galaktyce jest 400 miliardów gwiazd; ich wiek szacuje się na 10 miliardów lat. Nawet przy najbardziej pesymistycznych założeniach wydaje się rzeczą oczywistą, że obecnie istnieją liczne cywilizacje zdolne do lotów kosmicznych. Nasza Galaktyka ma 100 tysięcy lat świetlnych średnicy. Gdyby jakaś zaawansowana cywilizacja zdecydowała się na eksplorację kosmosu i poruszała się z niezbyt imponującą prędkością 0,5% prędkości światła, opanowanie całej Galaktyki zajęłoby jej 20 milionów lat. Może się to wydawać długim okresem, lecz stanowi zaledwie 0,2% wieku Galaktyki. Innymi słowy, według wszelkiego prawdopodobieństwa istoty pozaziemskie powinny już tu być! Tego rodzaju kalkulacja skłoniła w 1950 roku wielkiego fizyka Enrico Fermiego do zadania w Narodowym Laboratorium Los Alamos, podczas przerwy śniadaniowej, słynnego pytania: Jeśli to prawda, gdzie oni są?

W ten sposób pojawił się paradoks Fermiego.